Szczęście nie przyszło

Lato, wakacje...z czym się Wam kojarzą? Z kolonia? Wyjazdem? Wypoczynkiem? Mi slowo wakacje kojarzą się z lasem. Ale nie z biwakiem nad jeziorem w środku lasu, tylko z wstawaniem skoro świt i pędzeniem do lasu, aby nazbierać jak najwięcej jagód. Potem ciężkie wiadro dźwigałam kilka kilometrów na skup i układałam w słoiku zarobione pieniądze. Była to ciężka praca, ale dzięki niej mogłam sobie coś kupić. Dlatego choć mogłam odpocząć, nie byłam zadowolona gdy był deszczowy dzień. Zdarzało się, że padać zaczęło, gdy byłam w trakcie zbierania i nie zważałam na to, że leje mi na głowę, a liście przyklejają się do palców, utrudniając zbieranie. Niekiedy siedziałam pod jakąś dużą choinką i zziębnięta czekałam, kiedy przestanie padać. I tak od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Pewnego roku zdarzyło się, że przed samymi wakacjami złamałam rękę. Ale mimo to musiałam chodzić na jagody. Gdyby nie one nie miałabym nic do szkoły. Tak więc chodziłam do lasu mając rękę w gipsie. Kiedy jechałam na zdjęcie gipsu, było mi bardzo wstyd, bo palce miałam fioletowe od jagód, a i kilka znalazło się pod gipsem, kiedy go zdjęto. Ale nie miałam wyjścia. Musiałam chodzić na te jagody, żeby mieć na podręczniki, zeszyty i inne przybory szkolne. Z tego co pozostało mi po zakupie niezbędnych rzeczy mogłam kupić buty i jakies ubranie, które musiało mi wystarczyć na caly rok. W efekcie miałam zaledwie jedną parę majteczek. Pamiętam jak kiedyś mama rano suszyła je żelazkiem, bo wyprane dzień wcześniej nie zdążyły wyschnąć. Cieszyłam się kiedy moi rówieśnicy wyjeżdżali na całe wakacje i nie widzieli mnie. Mogłam chodzić na jagody , a później skłamać, że gdzieś bylam na wakacjach. Prawdę mówiąc jedynym miejscem, gdzie jeszcze jeździłam na wakacje było oddalone o 10km miasteczko ,  gdzie mieszkała moja kuzynka. Ale większość wakacji od rana do wieczora spędzałam w lesie. Któregoś razu przyjechała na jeden dzień moja miastowa kuzynka i powiedziała, że pójdzie ze mną na jagody. Chciała zarobić na jakąś drogą bluzkę. Nie miała wprawy w zbieraniu jagód i uzbierała ich bardzo niewiele. Po drodze bardzo chciała odwiedzić babcię, więc z nią poszłam. Na jej widok babcia zaczęła się użalać. A że ona taka biedna, a że w takim upale, a że taka ciężka praca. Na koniec powiedziała, aby lepiej nie sprzedawała tych jagód, a zawiozła swojej mamie. Kuzynka wyjaśniła, że musi je sprzedać, bo chce kupic bluzkę. Babcia bez dłuższego zastanowienia odwróciła się i zginęła w głębi domu. Po chwili wróciła i dała jej 100zl w zamian za to, że ona odda jagody swojej mamie. To był świetny interes bo zachowała jagody i dostała pieniądze, jakich sama by nie zarobiła. Tyle ile zebrała na skupie warte byłoby maksymalnie 20 zł.
Ale tego że ja codziennie tak zbierałam. Babcia nie zauważyła. Nie bylo jej mnie żal, że ciężko muszę pracować, choć byłam o 4 lata młodsza od kuzynki i dużo mniejsza. Nie zastanawiała się czy moja mama będzie mieć jagody, choć była jej córką, tak samo jak mama kuzynki.
Mało tego. Pewnego razu wracając z siostrami z lasu, po całym dniu zbierania, spotkałyśmy po drodze babcię i wujka jadących samochodem nad jezioro. Ci zamiast zaproponować podwózkę, powiedzieli do nas z pogardą, że jesteśmy zachłanne i za bardzo chcemy się nachapać.
Nie wiedziałyśmy co powiedzieć. Jedyne czego byłyśmy nauczone to zwiesić nos na kwintę i pójść swoją drogą.
Trudne były tez powroty do szkoły po wakacjach. Każdy opowiadał, jak je spędził. Co roku na języku polskim trzeba było napisać wypracowanie. Nie bardzo miałam o czym pisać. Nigdzie nie wyjeżdżałam, a pisać o jagodach to był wstyd. Wymyślałam jakieś historyjki. Jedyne co mi pozostawało to wyobraźnia i fikcja literacka. Pamiętam słowa ojca, który twierdził, że to normalne bo u niego  też tak było, a nawet i czasem tak, że chodził do jakichś prac po zajęciach w szkole. Ale nie zwrócił uwagi, że czasy się zmieniły. Dzieci z mojej klasy jeździły z rodzicami nawet za granicę Chorwacja, Egipt. Ja natomiast, mimo że mieszkałam nad morzem pierwszy raz pojechalam na plażę w wieku 14 lat w związku z klasową niskobudżetową wycieczką.
Kiedy tak spędzałam całe wakacje wśród tych krzaków jagód i rozmyślałam o tej mojej niedoli to wybiegałam myślami w przyszłość. Zaczęłam marzyć, że los się odwróci i że jeszcze się do mnie uśmiechnie. Że już nigdy nie będę tą Anka, z której każdy kpi i może ją dowolnie obrażać. Wierzyłam, że moje dobre oceny i świadectwa z czerwonym paskiem w przyszłości zaowocują.  Miałam nadzieję, że skończę studia, znajdę dobrą pracę w większym miescie i poznam chłopaka , który będzie pochodził z dobrej rodziny i zaakceptuje mnie taką jaka jestem i mnie pokocha. I że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Niestety los jest przekorny i niestety nigdy żadne z tych moich jagodowych marzeń się nie spełniło.



Dodaj komentarz






Dodaj

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl